Być jak Frida. Z Samantą Stuchlik rozmawia Katarzyna Płóciennik-Niemczyk

Napisała do mnie na fb, bo spodobały jej się kolczyki, jakie tworzę. Wymieniłyśmy kilka zdań i już wiedziałam, że mam do czynienia z kimś niezwykłym. Samanta Stuchlik (z domu Kruczyńska). Urodzona w Zabrzu. Niesamowicie wrażliwa na piękno świata, prawdziwa artystka, kobieta wielu talentów.

Katarzyna Płóciennik-Niemczyk : – Słyszałam, że na początku była ceramika. To prawda?

Samanta Stuchlik: – Nie do końca. Na początku był sport. Zawsze lubiłam aktywność ruchową i miałam predyspozycje, by w tym właśnie kierunku się rozwijać.  Pewnie dlatego już w przedszkolu zostałam wytypowana do Szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Janusza Kusocińskiego w Zabrzu. Zostałam gimnastyczką sportową. Szybko się jednak okazało, że sport to nie tylko przyjemność, ale przede wszystkim bardzo ciężka praca.

K.P.N: – Dużo miałaś treningów?

S.S. : – W 1 klasie szkoły podstawowej dzień zaczynałyśmy od 3 godzin intensywnych treningów, a oprócz tego musiałyśmy bardzo pilnować diety. Także dyscyplina, ciężka praca stały się moją codziennością. Mimo trudności uwielbiałam te momenty w których, wykonując różnego rodzaju akrobacje, znajdowałam się w powietrzu. Zawsze wyobrażałam sobie wtedy, że latam, a świat się dla mnie zatrzymuje. W pewnym momencie, ze względu na problemy zdrowotne musiałam jednak zakończyć przygodę ze sportem wyczynowym. To był dla mnie spory cios, bo mogłam podobno sporo osiągnąć jako gimnastyczka sportowa.

K.P.N: – Co było dalej?

S. S. : – Kiedy byłam gimnastyczką, rozwijałam się jednocześnie w rysowaniu i malarstwie. Teraz po prostu zaczęłam poświęcać coraz więcej czasu tej dziedzinie mojego życia i odkrywać w niej coraz większą pasję. Rozpoczęłam kurs rysunku i poczułam, że to jest coś, co daje mi prawdziwą przyjemność. Zaczęła nawet kiełkować myśl o tym, by pójść do gimnazjum plastycznego i tak też się stało. Zdałam egzaminy i wkroczyłam w kolorowy świat artystów, który wciągnął mnie bez reszty. W międzyczasie moja rodzina i ja postanowiliśmy się przeprowadzić do Bielska Białej, gdzie kontynuowałam naukę w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Sztuk Pięknych. Ten kierunek również okazał się wymagający i nie miałam zbyt wiele sił i możliwości, by robić inne rzeczy, które też mnie pasjonowały. Zawsze lubiłam śpiewać, tańczyć, marzyłam o nauce gry na gitarze. Ale jeszcze dużo przede mną W trakcie edukacji odkryłam kolejne dwie pasje : ceramikę i taniec brzucha.

K.P.N. : – Jak wyglądały kolejne lata?

S. S. : – Na zajęcia ceramiczne chodziłam około 6 lat . Brałam udział w kilku w konkursach. Większość prac rozdałam rodzinie i przyjaciołom. Moje życie prywatne tak się potoczyło, że zaraz po szkole musiałam podjąć pracę i się utrzymać. Nie było mnie stać na luksus podjęcia studiów a jak już wpadłam w wir pracy, nadgodzin, zobowiązań to już ciężko było się wyrwać i swoje marzenia trzeba było na jakiś czas odłożyć.

K.P.N. : – Miałaś już wtedy to szczęście, by robić to, co pokochałaś najbardziej?

S.S.: – Nie zajmowałam się wtedy zawodowo sztuką. Pracowałam jako sprzedawca w salonie meblowym, potem w butiku odzieżowym, ponad 8 lat jako projektant – dekorator w Eurofiranach. W tej pracy mogłam łączyć zainteresowania ze sprzedażą. Szkoliłam zespoły sprzedawców w ramach powstawania nowych punktów sprzedażowych, jednocześnie rozwijając się na różnych kursach sprzedażowych, czytając książki dotyczące rozwoju osobistego i budując własny biznes w systemie MLM. Od czasu do czasu udało mi się  namalować jakiś obraz,  czasami sprzedać, ale też czułam, że jest tego zdecydowanie za mało.

K.P.N. : – Widzę, że mamy sporo wspólnego. Też mam za sobą wiele lat pracy w sprzedaży oraz treningu nowych sprzedawców. Ale wracając do Ciebie, niech zgadnę: to był ten moment. Nie chciałaś już robić nic, co nie byłoby zgodne z Tobą. Pragnęłaś tworzyć?

S.S. : – Tak. Uświadomiłam sobie, że życie ucieka, a ja wciąż jestem daleko od siebie samej. Zaczęłam się sobie przyglądać, szukać w sobie tego, co daje mi radość i powróciłam do malarstwa. Mam to ogromne szczęście, że mam wspaniałego męża, który wspiera mnie w obranej drodze i sam swoim przykładem pokazuje, że można zarabiać robiąc to, co się kocha.

K.P.N. : – Czy w Twojej rodzinie są/ byli artyści? Po prostu zastanawiam się, czy to się ma w genach?

S.S. : – Moja Mama jest bardzo kreatywną i uzdolnioną plastycznie osobą. Już w dzieciństwie „zarażała” mnie wszelaką twórczością. W domu też wisiało dużo obrazów mojego dziadka Ryszarda, który był samoukiem i uwielbiał malować pejzaże. Niestety dziadek zmarł, gdy miałam trzy lata. Jego prace mogłam zatem podziwiać, rozmawiając o nich z moją Mamą.

K.P.N. : – Gdzie można dziś zobaczyć Twoją twórczość?

S. S. : – Prowadzę swojego fan page’a na Facebooku pod nazwą FreedaArt oraz stronę internetową www.freedaart.pl

K. P. N. : – Piękna nazwa. Co oznacza? Skąd pomysł na nią?

S. S. : – Pamiętam jak wiele lat temu rodzice zabrali mnie do kina na film „Frida”. Zarówno film jak i historia artystki zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Siła tej artystki, upór, determinacja. Pamiętam, że gdy przechodziłam w życiu trudne chwile zawsze wracałam myślami do tej postaci mówiąc sobie, że ja też dam radę. Z jednej strony postać silnej kobiety, z drugiej piękne kolory, przyroda, muzyka i sztuka. Bardzo często malując odtwarzam sobie soundtrack z tego filmu. Stąd też nazwa FreedaArt. Gra słów wybrzmiewa jak imię artystki, a zawiera w sobie słowo free czyli wolny. Wolność ma dla mnie ogromne znaczenie.

K.P.N. : – Dla kogo tworzysz? Kim są odbiorcy Twojej sztuki?

S. S. : – . Myślę, że moja twórczość najbardziej trafia do kobiet poprzez to, że prace są w większości delikatne, często bogato zdobione czasem we wzory orientalne. Ale tworzę również mandale, pejzaże czy abstrakcje, które są neutralne. Zdarza się, że obrazy zamawiają też mężczyźni. Ja sama jestem artystką poszukującą, ciągle się rozwijam i choć najbliższym tematem dla mnie jest kobieta, to jednak staram się nie ograniczać.

K.P.N. : – Łączy nas więcej niż myślałam. Dawno temu broniłam pracę magisterską poświęconą kobiecie fatalnej. Niesamowita to była przygoda. Kobieta w kulturze typu ludowego, w malarstwie, sztuce, literaturze, filmie („Piękność dnia”, „Gilda”, „Matka Joanna od Aniołów”). Tematyka kobiety nadal jest mi bliska.

S. S. : – Brzmi bardzo interesująco.

K.P.N. – Jesteś przywiązana do jakiejś konkretnej techniki?

S.S. : – Maluję to, co w danym momencie jest dla mnie ważne, eksperymentuję z technikami i formatami. Ostatnio pokochałam dot painting. Zaczęło się niewinnie od kropkowania mandali. W pewnym jednak momencie poczułam potencjał tej techniki i zaczęłam ją przenosić na coraz to większe formaty i kształtować różnorodne formy. Tak powstał obraz przedstawiający pawia czy kobiecy akt w tańcu a nawet nocny pejzaż.

K. P. N. : – Gdzie szukasz inspiracji?

S. S. : – Inspiruje mnie wszystko, co mnie otacza: natura, dźwięki, emocje, zapach. Czasami jakiś konkretny zapach potrafi przenieść mnie w świat wyobraźni i nagle jest! Powstaje pomysł na obraz. Uwielbiam oglądać obrazy innych artystów, zarówno tych znanych jak i tych współczesnych, którzy niekoniecznie są znani w powszechnym rozumieniu, ale dzielą się swoimi dziełami w internecie. Zachwyca mnie to jak wiele utalentowanych ludzi żyje wśród nas.

K.P.N. : – Kiedy zaczęłam myśleć o przeprowadzeniu wywiadu z Tobą, wspomniałaś mi o wystawie Twoich prac w Bielsko Białej. Opowiedz proszę o tym wydarzeniu.

S. S. : – Od 5 grudnia 2022 do 27 stycznia 2023 można było oglądać moje obrazy w Galerii Akademickiej Akademii Techniczno – Humanistycznej w Bielsku Białej. 8 grudnia o godzinie 18: 00 odbył się wernisaż. Była okazja do rozmów.

K. P. N. : – Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas wernisażu?

S. S. : – Ta wystawa wraz z wernisażem były dla mnie bardzo ważne pod wieloma względami. Po pierwsze jest to taki mój powrót po latach do świata sztuki. Miałam kilka wystaw wcześniej, zaraz po ukończeniu szkoły, a potem długo nic się nie działo. Aż do teraz. Kuratorem wystawy “Kobieta i.” był Pan Profesor Ernest Zawada, Dziekan Wydziału Humanistyczno- Społecznego Akademii Techniczno Humanistycznej w Bielsku-Białej, który jest uznanym artystą malarzem o sukcesach międzynarodowych. Moje prace zostały zaprezentowane w Galerii Akademickiej ATH w Bielsku-Białej, a to jest wyjątkowe miejsce, w którym wielu znamienitych artystów prezentowało swoją twórczość. Po raz pierwszy miałam przyjemność opowiedzieć gościom o swojej twórczości, wcześniej skrywanych przemyśleniach i odczuciach. Wszystko to złożyło się na moje dość silne emocje i podekscytowanie związane z wernisażem.

K.P. N. : – Jaki był odbiór Twoich prac?

S.S. : – Bardzo pozytywny. Mnie zawsze ciekawiło, czy moja wizja pokrywa się z odczuciami odbiorców i już wielokrotnie przekonałam się o tym, że ile osób tyle też różnic w odbiorze. Fascynujące jest to do jak zaskakujących wniosków potrafimy dojść w trakcie rozmów. To mnie bardzo wzbogaca, inspiruje.

K.P.N. :- Co mówiono o Twoich pracach? Słyszałaś jakieś komentarze?

S.S.:- Zarówno Pan Profesor Ernest Zawada jak i przybyli goście wyrażali się pochlebnie o prezentowanych obrazach, co dało mi niesamowity ładunek pozytywnych emocji, dodało motywacji do dalszej pracy i rozwoju swojej artystycznej drogi. Długie rozmowy o poszczególnych obrazach, ich symbolice były dla mnie bardzo budujące. Moim zdaniem obrazy mogą się podobać albo nie, ale ważne, by były zauważone. Sztuka jest sztuką wtedy, gdy wywołuje emocje. Najgorsze jest to, gdy obraz nie zostaje zauważony, jest nijaki. Myślę, że to jest klęska artysty.

K.P.N. : – Co zyskałaś dzięki tej wystawie? Co Ci ta wystawa dała?

S.S. : – Poczucie, że idę w dobrą stronę. Świadomość, że moje obrazy wywołują w odbiorcach emocje podobne do tych, które mi towarzyszą w trakcie malowania. Dotykam wiele obszarów, o których w procesie twórczym nie miałam pojęcia.

K.P.N. : – Co dokładnie masz na myśli?

S.S. : – Uważam, że chodzenie na wernisaże jest bardzo potrzebne. Zarówno jako obserwator jak i artysta. Np. obraz przedstawiający kota. Choć nie taki był zamysł to okazało się, że dla jednej z osób będących na wystawie ten obraz symbolizuje połączenie świata zmarłych z naszym…przenikanie się tych światów. Kot powraca stamtąd, by być blisko osoby, którą kochał za życia. Niesamowite, że jeden obraz przedstawiający pozornie prosty temat dla każdego może mieć inne znaczenia, bo dotyka wewnętrznego świata każdego z nas i bardzo intymnych przeżyć. Jeśli ktoś ma wolę i odwagę, by podzielić się ze mną takimi przeżyciami to bardzo to doceniam.

K.P.N. : – Co daje chodzenie na wystawy jako obserwator?

S.S. : – Jako obserwator zawsze mogę się czegoś dowiedzieć o artyście, ale też o tym, co stoi za jego twórczością, jaka jest historia obrazów.

K. P. N. : – A jeśli idziesz na wystawę jako artysta, którego obrazy aktualnie są prezentowane?

S. S. : – To jest niezwykłe, gdy można dyskutować o ważnych dla siebie rzeczach z innymi ludźmi. Zarówno osobami związanymi bezpośrednio ze światem artystycznym, twórcami jak i tymi, którzy otaczają się co prawda sztuką, ale sami jednak nie tworzą. Takie dyskusje są zawsze inspirujące. Na wernisażu pojawił się także bliski mojemu sercu bielski artysta Darek Marszałek, którego miałam przyjemność poznać kilka miesięcy wcześniej. Podziwiam jego twórczość i nie ukrywam, że to rozmowy z nim zmieniły moje postrzeganie złotego koloru. Wcześniej nie doceniałam tej barwy, a już w kilku ostatnich obrazach złoto pojawia się w dużych ilościach, wręcz dominuje. Jest symbolem światła, energii, mistycyzmu. Takie spotkania są zawsze bardzo przyjemne.

K. P. N. : – Będą pewnie kolejne  wystawy…

S. S. : – Owszem, planuję kolejne wystawy, ale na razie jestem na etapie rozmów, więc nie mogę jeszcze nic powiedzieć. Zachęcam do polubienia mojego fanpage’a, tam będę na bieżąco informować o tym co planuję.

K.P.N. : – Czy łatwo jest w ogóle dziś być artystą?

S. S. : –  Czasy, w których żyjemy są trudne dla artystów. Sztuka jest dobrem luksusowym i sięgamy po nią, gdy wszystkie nasze inne potrzeby są zaspokojone. Trudno jest kupić obraz czy iść na koncert, kiedy ledwie wiążemy koniec z końcem. Ale ja wychodzę z takiego założenia, że nic nie trwa wiecznie. Wszystko się zmienia więc głęboko wierzę, że prędzej czy później sytuacja w kraju i na świecie się unormuje. A może inaczej my się do niej dostosujemy i nauczymy żyć w nowych realiach. Znam artystów, którzy utrzymują się tylko ze sprzedaży swoich dzieł. Znam też takich, którzy pracę artystyczną traktują jako dodatek i takich, którzy tworzą “do szuflady”.

K.P.N. : – Czy ludzie doceniają rękodzieło, sztukę?

S. S. : – Tak.  Coraz bardziej doceniamy to, co mogą wytwarzać inni ludzie. Coraz większe znaczenie ma nie tyle to, co nabywamy, ale jakiej to jest jakości i kto to zrobił.

K. P. N. : – Jak myślisz, dlaczego?

S. S. : – Przedmioty wykonywane ręcznie są unikatowe, a to buduje w nas poczucie wyjątkowości, podkreśla indywidualność, podnosi wartość. Tak naprawdę kupujemy nie przedmiot, a emocje, które on w nas wywołuje.

K. P. N. : – A jakie masz jeszcze pomysły? Co za 5, 10 lat? Wiem, wiem, tego nie wie chyba nikt. Ale jakieś marzenia pewnie masz…

S. S. : – Mam bardzo dużo pomysłów na siebie, a większość z nich jest mocno związana z malarstwem. Oprócz malowania obrazów na blejtramach, myślę też o malowaniu na ścianach we wnętrzach, malowaniu na odzieży. Jakiś czas temu nawet uszyłam sobie kilka sukienek, mimo że kompletnie nie miałam ma ten temat pojęcia. Krąży mi po głowie ozdabianie mebli z duszą. Także pomysłów i chęci do próbowania różności nie brakuje.

Gdzie się widzę za 5- 10 lat? Wyobrażam sobie, że mam stylowe lokum w starej kamienicy, w którym prowadzę małą galeryjkę sztuki. Można tam zakupić różne ciekawe przedmioty od obrazów przez lustra, lampy aż do mebli. Zdobione przeze mnie i bliskich mi artystów. A do tego ta galeria jest także miejscem spotkań różnych artystów, miejscem, które żyje i przyciąga twórcze otwarte umysły.

K.P.N. : – Gdybyś zapytała mnie o moje plany i marzenia to odpowiedziałabym Ci, że mam bardzo podobnie. Stworzyć miejsce, własną przestrzeń, gdzie pokażę swoje rękodzieło, zorganizuję warsztaty rękodzielnicze… Coś pięknego. Szkoda, że dzieli nas spora odległość…

K. P. N. – A co dzieje się, kiedy masz wolną chwilę i nie tworzysz?

S.S. : – Kocham życie, uwielbiam rozkoszować się śpiewem ptaków, pięknymi widokami, łapać promienie słońca. Lubię jeździć na rolkach, o tak to jest taki tylko mój czas , w którym staram się nie myśleć o niczym, tylko być. Czuć pęd powietrza, to jak pracuje moje ciało i cieszyć się chwilą. Uwielbiam słuchać muzyki, zawsze mi towarzyszy podczas malowania. Lubię spontanicznie tańczyć w zaciszu domowym. Tańczyłam od zawsze. Co prawda tylko rok uczyłam się tańca brzucha, to jednak taniec w takiej czy innej formie jest we mnie odkąd pamiętam. Och, mogłabym wymieniać godzinami, ale w większości przypadków wspólnym mianownikiem jest spędzanie czasu w kontakcie z naturą i samą sobą.

K.P.N. : – To będzie bardzo intymne wręcz pytanie. Jest coś o czym marzysz?

S. S. : –  Marzę o tym, by jeździć po świecie, poznawać inne kultury, innych artystów . Doświadczać, ale i dzielić się tym, co mam w sobie poprzez moją sztukę.

K.P.N. : – W takim razie: niech się spełniają marzenia. Dziękuję za rozmowę.

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.